Po długim weekendzie
Większość z nas wraca do pracy po długim weekendzie, który był czasem odpoczynku, czasami nadrabialiśmy zaległości w innych dziedzinach.
Skoro nieco wyhamowaliśmy, to według psychologów:
- Do pracy nie zabierajmy się zbyt zachłannie.
- Nasze naładowane akumulatory muszą okrzepnąć w zderzeniu z natłokiem obowiązków.
- Pierwszego dnia po powrocie nie nadrobimy wszystkich zaległości.
- Energii musi nam wystarczyć do kolejnego długiego weekendu.
Gospodarka ponoć też wyhamowała, może jej należy się odpoczynek. Ponoć długie weekendy źle wpływają na PKB. Ale czy jest on najważniejszy? Gdybyśmy pracowali dużo więcej, np. przez 10 godzin w ciągu doby, czy bylibyśmy bardziej efektywni? Efektywność polega też na tym, żeby w ciągu krótkiego czasu wykonać dobrze swoje obowiązki. Ekonomizacja czasu poświęconego pracy wpływa dodatkowo na nasze zadowolenie z pracy. Nie jesteśmy trybikami w maszynie.
Oczywiście często zdarza się, że pierwsze dwie godziny po powrocie z długiego weekendu są dla nas przeciągającym się rozruchem. Popijamy kawę, leniwie przerzucamy maile lub szukamy innych zastępczych form działalności. Organizm tego potrzebuje. Nie wtłaczajmy go na siłę na górę zaległości. Dotyczy to również przełożonych. Naprawdę odpoczęliśmy, będziemy pracować wydajniej.
Niektórzy ekonomiści twierdzą wręcz, że musimy odpoczywać, aby lepiej pracować. Poza tym musimy odnaleźć równowagę pomiędzy wszystkimi elementami naszego życia. Rodzina, przyjaciele, pasje też na nas czekają. Dzięki udanym relacjom z nimi pracujemy efektywniej. Odnajdujemy równowagę.
Warto przypomnieć, że w tym roku kalendarzowym mamy 114 wolnych dni. 104 to weekendy, pozostałych dziesięć to dni robocze, w które wypadają święta. Według specjalistów minimum 240 dni pracujących w roku to dobre proporcje. Magia liczb przekłada się bezpośrednio na nasze wyniki w pracy.
Jak ocenimy zatem swoją efektywność po powrocie? Czy jest to mierzalne? Może warto ocenić nasz poziom zadowolenia z pracy właśnie teraz.