„Dobrze” już nie wystarcza

klient2

Pracujesz z ludźmi? Jesteś nimi zmęczony? Albo bywasz nimi zmęczony? Klienci bywają męczący a współpracownicy po prostu, mówiąc kolokwialnie, działają ci na nerwy.

Może masz najzwyczajniej w świecie dość. Czujesz się znużony, zmęczony, wypalony. Wypalony to może określenie na wyrost, ale może jakieś stadium początkowe za nami. A jak wiadomo, lepiej zapobiegać niż leczyć.

W swojej publikacji „ Geniusz marketingu” Peter Fisk mówi:

„Dobrze” już nie wystarcza. Zawsze rób więcej, niż się od ciebie oczekuje.”

Koniec cytatu.

Czy da się utrzymać wysoką aktywność przez całe życie zawodowe? Nie powinniśmy przede wszystkim tego od siebie oczekiwać. Osoby, które są w najwyższej grupie ryzyka zagrożenia

w y p a l e n i e m   z a w o d o w y m,

to ludzie, którzy kiedyś przeszli etap nadaktywności, ogromnego zapału do pracy.

Właściwie osoby podlegające takim skokom poddają się pracy bez umiaru, bez opamiętania. Zespół wypalenia zawodowego można w tym kontekście porównać do szybkiego biegu sprinterskiego. Nagle po zakończeniu biegu brakuje nam tchu. A najgorzej jest, jeśli musimy na nowo się rozpędzić, zapominając o co najmniej chwili odpoczynku. I nagle następuje otępienie, paraliż, irytacja.

Skutki wypalenia zawodowego dotykają głównie osobę wypaleniu podlegającą. Jednak należy mówić o współodczuwaniu tego stanu przez innych pracowników, klientów, a szczególnie rodzinę. W Stanach Zjednoczonych wypalenie zawodowe, jak informuje American Institute of Stress, traktowany jest jak poważny problem społeczny. Również w kontekście strat ekonomicznych nie jest to zjawisko korzystne. Z powodu wypalenia zawodowego dochodzi do wysokiej absencji pracowników, spadku ich produktywności. Liczby najmocniej przemawiają do ludzi, a jak podaje Instytut (http://www.stress.org/pubsmultimedia/publications) straty z powodu stresu i wypalenia zawodowego sięgają rocznie w Stanach Zjednoczonych blisko 30 bilionów dolarów.

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój email nigdy nie będzie publikowany. * - pole wymagane

*
*