PRACOWNIK
Paweł pracuje w firmie od ponad 4 miesięcy. Nie ominęła go pierwsza w tym roku nowa idea jego szefa. Na hasło „Okresowa ocena pracownika” postanowił sprawdzić, czy powinien się czegokolwiek obawiać. Po pierwsze musiał ustalić,do czego dyrektorowi może być to potrzebne. Po drugie zaczął obawiać się o swój stołek. Ocena powinna być sprawiedliwa, jak udało mu się dowiedzieć. Postanowił przygotować się do nowej metody mierzenia wyników swojej pracy. Co prawda czuł się, jak w szkole, ale ciekaw był też efektu takiego rozwiązania.
Nie był sam, koledzy z działu mieli podobne dylematy. Wypełniali tabele, kolejno wychodzili na krótkie, ale treściwe rozmowy z szefem. Po kliku dniach poznali wyniki „Oceny okresowej pracownika”. Paweł dowiedział się, co powinien poprawić, aby jeszcze efektywniej pracować. Ogólnie wypadł dość dobrze, potrafił bezstresowo wykonywać powierzone mu nagłe obowiązki. Szef stwierdził, że to zawsze była jego mocna strona. Jeden ze współpracowników awansował na kierownika. Inny urządził imprezę pożegnalną. Najsłabsze ogniwo, jak stwierdził dyrektor.
Kolejna ocena okresowa za miesiąc. Dzisiaj łatwiej pracować ze świadomością celu, właściwie wypisanym czarno na białym. Ważne, żeby się przełamać, być szczerym wobec siebie. Uznać swoje mocne i słabe strony za elastyczne narzędzia samorozwoju.Co myśli o wprowadzeniu oceny okresowej pracownika dyrektor? Pierwsze koty za płoty, jak powiedział ostatnio. Dodał też, że praca jest jak piękna kobieta – nie lubi czekać.